Not logged in | Log in | Sign Up
Dziwne jest to, że praktycznie codziennie jeżdżę po Łodzi, często odwiedzam inne zakątki Polski i mogę stwierdzić, że pod kątem zachowania ludzi wszędzie jest podobnie. Jakoś nie zauważyłem, żeby większość tramwajów w Łodzi przejeżdżała na czerwonym. Nie bronię tego miasta, bo jest syf i brud, ale nie róbmy z Łodzi drugiego Detroit... Ale wiem, wiem, spoko, ktoś nagadał, gimbaza przyjechała i teraz trza być fajnym i naopowiadać, co to się nie tu nie dzieje i potwierdzić mity. :P
Ja to bym jeszcze dodał, że każdy jeździ pijany. Dobrze, że Gdańsk to takie cudowne czyste miasto.
Żebyś Ty wiedział, co wszyscy mówią o Karolu Woźniaku, to byś nie próbował tego sprawdzać nawet
No, ale jeśli ja spotykam co najmniej 10 tramwajów przejeżdżających na czerwonym - będąc w Łodzi jeden dzień to coś jest na rzeczy.
Miasto jest w ogromnym stopniu rozkopane, 3/4 tramwajów jeździ objazdami, przez to tworzą się stada i korki tramwajowe na skrzyżowaniach w niektórych miejscach. Łódź liczy ponad 700 tys. mieszkańców, więc liczba tramwajów obsługująca komunikację zbiorową jest dość dużą. Dokładnie nie powiem ile tramwajów dziennie wyjeżdża na miasto, bo sam nie wiem. Najlepiej niech tę wartość doprecyzjue któryś z łódzkich motorniczych udzielających się na tej galerii. A Ty mówiśż o mniej więcej 10 sztukach? Daj spokój, co?
Będąc 3 dni wcześniej w Łodzi miałem wrażenie, że motorowi jeżdżą bardzo przepisowo, bo niemal każde rozjazdy pokonują mając 10 km/h na liczniku. Mnie bardziej zastanawiały płaty farby odpadające od pojazdów, niezabezpieczone szafki WN itp. Raz tylko widziałem jak motorowy pojechał na pamięć (światło zapaliło się gdy sygnalizator był na wysokości drugich drzwi) i raz jak wymusił pierwszeństwo skręcając na sygnalizacji ogólnej.
E tam. Teraz to jest luksus. Pierwszy raz w Łodzi byłem jakieś 8-9 lat temu, wtedy to był dopiero rollercoaster w pordzewiałych wagonikach niczym w lunaparku na Zdrowiu.
Jeżeli chodzi o numerację lini, to Łódź może brać przykład z Wrocławia
@Maybach Luksus to masz u siebie w Warszawie (pełno niskaczy).
Przez te 8-9 lat w Łodzi prawie nic się nie zmieniło. Nadal mamy tragiczny tabor (zero poprawy) i tragiczne torowiska (tu jest mała poprawa).
@ KW: Wedle Twojej teorii to powinienem po mieście jeździć czołgiem, a przed wejściem do tramwaju odmawiać różaniec w nadziei, że moja rodzina rozpozna mnie po wypadku, a moje organy nadadzą się później do recyklingu.:P Owszem zdarzają się sytuację, że ktoś pojedzie na czerwonym, ale jakoś nie zauważyłem większej różnicy w zachowaniu motorowych, czy to w Łodzi, czy w Szczecinie, czy nawet we Wrocławiu.
A mnie się Łódź kojarzy z osiemsettrójką, w której ściany kiwały się na boki względem podłogi
Stan wyjazdowy to ponad 200 pociągów tramwajowych dziennie i ponad 400 autobusów.
Tak propos innych miast-wczoraj w Gdańsku tramwaj skręcał w lewo z Grunwaldzkiej w Aleję WP. na bardzo późno czerwonym przed samymi autami i było ok.
nie podoba sie Łódź to nie przyjezdzaj kuzwa! najlatwiej to posluchac glupich komentarzy i potem przyjechac negatywnie nastawiony na dane miasto - lepiej siedz w domu i pstrykaj swoje lokalne badziewie! przepraszam innych uzytkownikow galerii ale ten beznadziejny podpis pod zdjeciem nie moglem pozostawic bez odpowiedzi...
Widzę, że Wy w Łodzi jesteście zamknięci na jakiekolwiek negatywne opinie. Tak masowego bólu dupy dawno nie widziałem.
wielki gdańszczanin. Za takie opisy to powinno się wyrzucać z PT.
Ciekawi mnie jedno jaki masz motyw bycia na tym forum, bo łódź to jest akurat kultowa....
Tu nie chodzi o ból dupy. Chodzi o tworzenie i rozpowiadanie bezsensownych legend typu "kwejk". Nie dotyczy to tylko Łodzi, ale również innych "nawiedzonych" miast.
Ja odnośnie numerów taborowych. Ich analiza nie jest moim hobby, ale nie widzę żeby coś nie grało. Na pierwszy rzut oka jest w porządku; 4 cyfry jak przystało na wielkie miasto. Prawdopodobnie ten sam system co w Bydgoszczy (pierwsza cyfra to zajezdnia). Z tego powodu system łódzki można w ramach systemów wielkomiejskich uznać za lepiej dopracowany niż np. warszawski, gdzie od zawsze funkcjonowały oznaczenia bez wyraźnego wskazania zajezdni. Jedynie w latach 90 próbowano modzić z oznaczaniem drugą ( a w 1990 roku pierwszą) cyfrą nr zajezdni, co umarło śmiercią naturalną jako system ujawniający wady. Numery tramwajów i autobusów w wielu miastach się dublowały. Nic niestosownego w tym nie widzę.