Not logged in | Log in | Sign Up
To była taka ich de facto lubartowska placówka terenowa. A tak w ogóle, to większość sprzętu całego PKS Lublin był zdezelowany. Bardzo szybko się pozbyli zemunów, sanosów, elek, turystycznych peer, i heweliuszów z pierwszej serii.
A przydział taboru do linii to był całkiem nędzny; te pojedyncze jelcze co przetrwały dłużej to najczęściej wysyłali na trasy lokalne, a do Warszawy puszczali najgorsze truposany. Nie pomagało też to, że po 2000 roku ich oferta przewozowa była bardzo ograniczona- jak chciałeś gdzieś dojechać poza terenem powiatu, ale niekoniecznie do stolicy, Krakowa, Łodzi, albo Katowic, to tylko innym przewoźnikiem.
W sumie to pewnie się borykali z problemami już od 1990 roku, kiedy to durni politycy rozbili ten jeden KPKS na 176 PKSów. Może gdyby po prostu zrobiono 16-17 firm na bazie oddziałów pierwotnej firmy, to lubelski oddział by przetrwał. Ale wyszło jak wyszło, i jedyne co PKS Lublin potrafił to przedstawiać dobry przykład, jak nie zarządzać przedsiębiorstwem.